|
Mark Shreeve - Thoughts Of War
Legendarna już płyta brytyjskiego muzyka, zdobyta za sprawą Generatora
i Ziemowita � dzięki. Płyta opisana jako edycja limitowana. Moja płyta
jest 367 numerem z planowanych 300. Od samego początku emanuje
prostotą, nie należy się spodziewać kompozycji typowych dla
późniejszego okresu twórczości Marka, mimo iż jest to
czwarta płyta w dorobku tego artysty. Należy dodać, że to legendarne i
trochę awangardowe dokonanie zostało wydane przez mało znaną norweską
wytwórnię płytową. Zdecydowanie kierunek propagowany przez
szkołę berlińską. Długie dwie tytułowe suity (part one i part two)
z przewodnim rytmem sekwencerowym oraz wpleceniami melodycznymi oraz
wielopoziomowością dominują nad całością i jakby wyznaczają styl
całości. Osobiście najlepiej podoba mi się część pierwsza Thoughts of War - part one, która podzielona jest na dwie części (escalation oraz cold emotion).
Powoli następuje rozwój i wzbogacanie nowymi dźwiękami
głównego tematu, potem jest on przez pewien czas kontynuowany i
pod koniec zmienia się na bardziej statyczny. Utwór Nightmare of Reality
jest zdecydowanie inny. Wyjątkowo nadaje się do nocnego słuchania dla
osób lubiących mroczną, groźną i nieznaną stronę życia.
Przypomina bardziej wczesne dokonania TD z początku lat
siedemdziesiątych, dobrze przyjmowany również będzie przez
słuchających muzykę ambient. Dream sequence to utwór sekwencerowy ze zmianami charakteru dźwięku o bardzo monotonnym rytmie. Druga suita rozwija się jako funeral in desolation
powoli, początkowo jako bliżej niesprecyzowane szumy, szmery, stopniowo
wchodzi wiodąca melodia, jeśli tu możemy mówić o melodii. Zmiana
charakteru dźwięków to prawdopodobnie remembrance, nie ma tu
wyraźnie sprecyzowanych granic między poszczególnymi częściami
suity, daje się to odczuć jedynie jako ewentualnie zmiany melodyczne,
druga część suity to syntezatorowe zapętlenia o dość wysokiej tonacji w
porównaniu do monotonii wstępu i tła, które są stopniowo
zmieniane w brzmienia rodem z Phaedry czy Rubyconu, a
poniekąd chyba też i z dokonań Klausa S. Zaczyna dominować potężny rytm
sekwencerowy. I kolejna zmiana rytmu i nastroju, dominuje
refleksyjność, stopniowe uspokojenie, brak rytmu, charakterystyczne
dźwięki spod znaku ambient, czyli część trzecia ... ashes to dust.
I to już koniec refleksji wojennych. Nie zawiodłem się na tej płycie,
znaczna odmienność muzyczna od pozostałych płyt sygnowanych jako Mark
Shreeve, płyta dowodzi, że prostota często jest tym czego chce
słuchacz. Dotyczy to również czarno-białej okładki.
RAFAŁ NIZIOŁEK
Powrót do spisu recenzji
|